Posty

Wyświetlanie postów z października 27, 2019

Boliwiana - ciekawostki o Boliwii i zamieszki w Oruro

Obraz
Dzień drugi w Oruro rozpoczęliśmy nieśpiesznym śniadaniem. Ruchy spowolnione, bo każda szybsza aktywność powoduje zmęczenie. Mniejsza ilość tlenu na tej wysokości mocno obciąża organizm. Trudniej się oddycha. Do tego koszmarnie suche powietrze powoduje, że mamy wysuszone nosy i gardła. Trzeba dużo pić. Wody. Po śniadaniu ruszyliśmy w miasto. Pierwsze kroki pokierowaliśmy na herbatkę z koki do Biskupa. To jest urok podróżowania z Misjonarzami 😊 Po herbatce czas na wyciągniecie pieniędzy z bankomatu. Jak się okazuje można wyciągać pieniądze w dolarach lub lokalnych boliwianach. Tak przynajmniej twierdził bankomat. Od innych misjonarzy dowiedzieliśmy się, że sytuacja ekonomiczna nie jest stabilna i rząd sztucznie utrzymuje kurs dolara. Oznacza to, że za chwile mogą stać się drugą Wenezuelą z hiperinflacją i boliwijska waluta nie będzie wiele warta. Dlatego ludzie starają się gromadzić dolary. Oznacza to, że banki nie chcą wymieniać boliwianów na dolary, a w bankomatach zwycza

Boliwiana - Oruro

Obraz
W Oruro udaliśmy się do Sióstr Dominikanek, które przygotowały nam pokoje gościnne i przywitały pysznym obiadem. Wspaniałe POLSKIE jedzenie. Pyszna pomidorowa 😊 po samolotowej paszy cudownie było nakarmić się takimi dobrociami. Zmęczenie po całej podróży było tak ogromne, że po obiedzie poszliśmy spać. Do zmęczenia doszła choroba wysokościowa. Oruro znajduje się na 3700 m n.p.m. Niby mieliśmy małą aklimatyzację w Bogocie, która znajduje się na ponad 2000 m n.p.m., ale tak szybka zmiana wysokości dawała nam mocno popalić. W Boliwii na chorobę wysokościową bierze się tabletki Sorokci (spolszczyłam nazwę). Niestety jak się okazało moi towarzysze mogą ją zażywać, ja nie. Powodem jest moja alergia na aspirynę i polopirynę, a składzie tabletek jest coś podobnego. Świetnym zamiennikiem jest herbata z koki 😊 . Można też spróbować porzuć kokę. Ja zostałam przy ibupromie max, który zniwelował ból głowy i kości. Po 2h snu wstaliśmy na kolację i skołowani poszliśmy dalej spać. Taki

Boliwiana - koszmarna podróż do La Paz

Obraz
Dojechałam do Piły około 23:00. Plecak zapakowany „na czuja” i okazuje się, że za dużo tego, bo misjonarz ma całą szafę do zabrania i trzeba będzie mu część rzeczy przewieźć we własnym bagażu. Ok. Jakoś dam radę. W Boliwii są przecież pralki. Zapakowani po uszy poszliśmy spać o 2:00 (środę). O 5:00 wsiedliśmy w samochód i ruszamy do Berlina. Lot z Berlina do Frankfurtu trwał 45 min. Potem przesiadka i lecimy do Bogoty 12 h. Szczęśliwie udało się   trochę przespać i nadrobić ostatnią zarwaną noc w Pile. W Bogocie wsadzili nas do kolejnego samolotu, którym po 3:50 h mieliśmy dolecieć do La Paz. Niestety samolot jakoś nie miał zamiaru ruszyć, a my sobie zaczęliśmy wmawiać, że pewnie nasze bagaże muszą przepakować, więc jest opóźnienie. Po godzinie stewardesa z uśmiechem poinformowała nas, że jest awaria nawigacji w samolocie i właśnie ją naprawiają. Trzeba czekać. Po ponad 2 h stwierdzono, że nie da się samolotu naprawić, więc rano podstawią kolejny. Noc musimy spędzić w

Boliwiana - czyli o mojej przygodzie w Boliwii

Dzwoni telefon i słyszę w słuchawce, że jest taka sprawa. Pewien misjonarz jedzie do Boliwii na 4 lata. Może by go odprowadzić? Ale jak? Kiedy? No za jakieś 2-3 miesiące. Trudna sprawa, bo niby marzy mi się Am. Południowa, ale słowa nie znam po hiszpańsku, a do tego nie wiem zbyt wiele o tym kraju i szczerze nie będę miała nawet czasu przygotować się do wyjazdu. Pomyślę. Po jakimś czasie dzwoni znowu telefon. Słuchaj właśnie siedzimy nad komputerem i kupujemy bilety do Boliwii. Chcesz? A ryzyk fizyk. Chce! Jakieś 2 tygodnie przed wyjazdem doczytałam, kiedy dokładnie lecę, jaką trasą i jaka będzie pogoda. Tylko tyle. Najbardziej spontaniczny wyjazd, na który się zdecydowałam. Jadę i pojęcia nie mam gdzie. Jedyna pewna rzecz była taka, że wieczorem we wtorek mam się stawić z plecakiem i małą ilością rzeczy w Pile