Posty

Wyświetlanie postów z listopada 30, 2015

Pakse, dzień odpoczynku i inne ważne przemyślenia w podróży - 27 listopada

Obraz
Dziś Michał o 8 rano złapał busa i pojechał w stronę Kambodży. Ja zostałam w Pakse. Prawdę mówiąc potrzeba mi dnia samotności po przedwczorajszym kryzysie.Wstałam, ogarnęłam się trochę ;) każda kobieta, nawet na końcu świata, w podróży długiej i krótkiej potrzebuje chwili na małe domowe/hostelowe "SPA" - Wiecie dziewczyny co mam na myśli. Zrobiłam tez porządek w plecaku. Następnie udałam się w stronę Kościoła. W Pakse jest Kościół Katolicki. Weszłam do środka i... poczułam się jak w domu. To niesamowite. Po miesiącu podróży i tułaczki wejść do siebie i poczuć dom... wszystkimi zmysłami. Zrobiłam kilka fot. Zwróćcie uwagę na scenę ostatniej wieczerzy (tak sądzę) i twarze apostołów.   Potem śniadanie i drzemka. Kolacja, uzupełnianie bloga, pogaduchy ze znajomymi z Polski i spać. Tego mi było trzeba. To półmetek mojej podróży. Wiele się dzieje. Podróżowałam sama, we dwójkę, trójkę. Czuje małe zmęczenie zwłaszcza, że mój brzuch ciągle odmawia mi współpracy. Niep

Pakse i Bolaven Plateau - 26 listopada

Obraz
Takim oto busem dotarliśmy do Pakse. Było kiepsko. Zimnica i do tego dzielone łóżka. Laotańskie drogi też  zostawiają wiele do życzenia więc wytrzęsło mnie mocno.   Znaleźliśmy hotel (60 000 kip za pokoj/noc) godzinna drzemki i w drogę. Do Pakse jedzie się aby zobaczyć płaskowyż na którym uprawia się w Laosie kawę. Projekt "Bolaven Plateau Coffe Producer Cooperative"(CPS) ruszył w 2007 roku przy pomocy rządu i Francuskiej Agencji Rozwoju. Celem projektu było zrzeszenie małych producentów kawy czyli lokalne wioski i  domostwa.  Dziś w projekcie uczestniczy 1 855 domowych plantacji i 55 wiosek i uprawa  jest głównym źródłem dochodu ludności. W 2012 roku region eksportował 603 tony kawy i jak możemy przeczytać w wielu ulotkach bardzo dobrej jakości i w atrakcyjnej cenie.  Liczyłam, że podobnie jak na Sri Lace będę mogła wejść do fabryki i poznać cały proces suszenia itd. Niestety nie udało się. Za to przyjechaliśmy z Michałem ok 100 km na skuterze i mogliśmy zobaczyć