Bali - Denpasar, Kuta

Więc...

...przerywam relację z wejścia na Kazbek, bo właśnie dotarłam na Bali w Indonezji.

Decyzja o wyjeździe zapadła jakieś dwa miesiące temu. Nie była to moja wymarzona destynacja. Szukałam dobrej ceny na Filipiny ale nie było nic ciekawego. Trafiła się za to promka na Indonezję. Mimo, że jest to szczyt pory deszczowej podjęłam z koleżankami decyzje o wyjeździe. 

Start był w Warszawie w piątkowy ranek. Do Denpasar dotarłyśmy w sobotę rano. Leciałyśmy Aeroflotem, jedną z moich ulubionych linii.


Pierwotnie miałyśmy z lotniska do naszego hotelu dojść na piechotę (ok 2 km). Ceny przejazdu taksówką z lotniska są zawyżone kilkakrotnie. Ale życie jak zawsze zweryfikowało wszystko. Zmęczone po negocjacjach z taksówkarzem postanowiłyśmy zapłacić 7$ za przejazd do naszego hotelu. Dla nas niewiele, jak na warunki lokalne dość dużo.
Bez tz. frycowego nie da się rozpocząć podróży ;-)

Po przyjeździe do hotelu był plan żeby się ogarnąć i ruszyć w miasto. Ruszyłyśmy, ale do łóżka :-)
Wieczorem krótki spacer i pierwsze balijskie jedzenie. Na nogi nie powaliło ale damy jeszcze szanse lokalnym specjałom. 

Kolejną noc spałyśmy jak zabite, ok 15h! zmęczenie lotem, zmianą czasu i intensywnym czasem w pracy trzeba było odespać.


Dziś wstałyśmy ok 14:00 i ruszyłyśmy w miasto.
Drugi balijski posiłek był jak dla mnie ostry i szczerze dość słaby. Ciągle czekam na więcej. 





Potem spacer na plażę i zachód słońca, który jest tutaj jedną z większych atrakcji.





Wczoraj wymieniałyśmy pieniądze w kantorze przy ulicy. Znalazłyśmy budę z wyjątkowo dobrym kursem. Przeciętnie 1$ =13 800 rupii. My dopadłyśmy faceta, który wymieniał po 14 350.

Moja radość trwała do dziś kiedy przeliczyłam raz jeszcze kasę. Brakuje i to sporo. Wygląda na to, że facet przeliczył kasę, przeliczyłam ja i kiedy kolejny raz wziął pieniądze do ręki, zagadując nas, cześć zabrał. Przeanalizowałam cała drogę z kantoru do hotelu i wszystko wskazuje na to, że zostałam oszukana w kantorze. Wściekła jestem, że pierwszy raz dałam się tak oszukać ale...
Nic nie zrobię. Nauczka na przyszłość... 

Późnym wieczorem trafiłyśmy na mini balijskie wesołe miasteczko :D





Komentarze

Popularne posty z tego bloga

deforestacja na Borneo

Wielkanoc na Teneryfie II

Longhouse - długie domy i "Łowcy Głow"