Ella

Od czego by tu zaczac?
moze od tego ze jestesmy w Ella. To mala wioska w gorach, ktora slynie z pol herbacianych. Wstepnie myslelismy o zwiedzeniu Nuwera Elya ale z relacji innych wynika, ze to malo przyjazne miasteczko dla turystow. Zalozyli je Anglicy i do uprawy herbaty sprowadzili Tamilow ktorzy podobno na czaju znaja sie nalepiej. Tamilowie mieszkaja tam do dzis i nie przepadaja za turystami.  To wszystko przeklada sie na atmosfere i okazywanie przyjezdnym niecheci. Wielka szkoda bo miasto jest urokliwe i podobno stoja tam nawet czerwone butki telefoniczne :-) Zmienilismy plan i przyjechalismy tutaj.
Jest przepieknie.
To byl bardzo dobry wybor :-)

Wczoraj rano pozegnalismy rodzine Benjamina. Oczywiscie wieczorem wsplona kolacja ze wszystkimi domownikami. Lankijczycy okazali sie niesamowicie goscinni i tolerancyjni. Mialam obawy co do zamieszkania z rodzina ale atmosfera w ich domu byla tak ciepla, ze az zal bylo wyjezdzac.


Wsiedlismy w autobus do Bandulli nastepnie przesiedlismy sie w pociag do Ella.






To co dzialo sie w busie to istny cyrk. Czekalismy ok godzine na odjazd a w tym czasie przewinal sie tlum roznych ludzi, pan z mandarynkami, pan z lancuszkami, pan z ciastkami, pan z balonikami, pan z wiatrakami potem wszyscy raz jeszcze i raz jeszcze... Na koniec gosc z gitara. Komedia!!! dla umilenia jazdy przez ok 40 min jakis dzieciak gral na taburynie i zawodzil ...



...i dotarlismy do Ella :-)


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

deforestacja na Borneo

Wielkanoc na Teneryfie II

Longhouse - długie domy i "Łowcy Głow"