Longhouse - długie domy i "Łowcy Głow"

Wczoraj postanowiliśmy wybrać się do okolicznego "długiego domu" zwanego Annah Rais Longhouse. Zamieszkuje go ludność zwana Bidayuh. Zamówiliśmy busa i w 7 osób pojechaliśmy żeby zobaczyć jak dziś żyje się na wsiach. Oczywiście to tylko namiastka słynnych, tradycyjnych domostw  ale zawsze to nowe doświadczenie.

Ciut historii:

"Jeszcze mniej wiecej sto lat temu niezapowiedziana wizyta w dlugim domu, należąacym do Ibanow, zakonczyła by sie wzięciem intruza za łowce glow - podniesiono by rampe wiodaca do wnetrza, a ku przybyszowi poszybowalby ze świstem grad zatrutych strzał".
zrodlo: "Zielony Azymut" NG





DŁUGIE DOMY
Długie domy wznosi sie na palach, do środka prowadzi tylko jedno wejście, które da się zamknąć. Dom zamieszkuje cała ludność wioski: 20 czasem więcej rodzin pod jednym dachem, ale w osobnych pomieszczeniach :-) dom ma jedną, wspólną, wielką werandę, na której toczy sie życie towarzyskie.
Celem budowania jednego połączonego domu dla wszystkich rodzin było bezpieczeństwo, a także względy społeczne. Wioska miała jednego wodza, który dbał o wszystkich, rozdzielał prace i zarządzał. Cała rodzina mieszkała w jednym pomieszczeniu. Nie było tam zatem mowy o prywatności.




ŁOWCY GŁÓW
"Borneo to etnograficzny tygiel. Dajakow, grupe spokrewnionych ze soba plemion porozumiewających sie kilkoma jezykami, rozsławily okrutne rytuały. Nazwa "łowcy głów" przylgnęła do nich w wyniku uprawianego procederu pozbawiania nieprzyjaciol czerepow i kolekcjonowania ich czaszek w domach. Mialy zapewnić urodzaj, płodność kobiet, prestiż wśród wspolplemiencow. Dekapitacja była wyrownaniem rachunkow za zaznaną krzywdę, obrazę, zle spojrzenie. Ogólną, powszechnie używaną nazwę Dajakowie wymyslili muzułmanie dla pierwotnych plemion zamieszkujących góry. Sami Dajakowie wolą być określani nazwami plemiennymi: Puna, Kajan, Kenjah, Iban, zaś w jezyku indonezyjskim istnieje nazwa orang gunung - "ludzie z gór".
zrodlo: www.gazetawroclawska.pl, artykuł: "Pałkiewicz - wielki zdobywca i odkrywca" autor Jacek Palkiewicz



Obcinanie i preparowanie głów jest od bardzo dawna zabronionym procederem, ale tego typu przypadki  jeszcze się podobno zdarzają. Pewne jest to, ze starsi mieszkancy wiosek pamietają czasy łowców, a moze nawet mają kilka głow na sumieniu.


Kiedy głowa została odcieta, reszta ciała zostawała w lesie. Zdobywca przynosił trofeum do domu a społeczność odprawiała rytuały dziękczynne. Następnie owiniętą w ratan, wkładano do rzeki na kilka miesięcy. Po tym czasie "oczyszczona" już czaszka była wędzona nad ogniskiem.
Każdy mężczyzna w wiosce musiał walczyć i przynosić trofea. Jeśli tego nie robił, nie był szanowany i nie miał szans na zdobycie żony. Ilość przyniesionych łepetyn świadczyła o jego odwadze i męstwie. Najczęściej plemiona walczyły o terytorium czyli ziemię.



Dzis longhousy stały sie turysyczną atrakcją. Im cos bardziej popularne, tym mniej autentyczne. Lokalne biura turystyczne oferuja kilkudniowe wypady do longhouse.

Dziadek naszego przewodnika mił takich głów 5, ojciec natomiast 3. O swoich nic nie wspomniał :-) 
Po spacerze w wiosce mały relaks w gorących źródłach. Pomysł przy upale dość nietypowy... ale rzeka była przyjemnie zimna :-)

A jeśli chodzi o naszą grupe to rozpoczęliśmy 2.etap podróży. Iza i Monika ruszyły w stronę Brunei a ja z resztą ekipy lecimy dziś przed południem do Mulu. Tam wybieramy się na 3-dniowy trekking, ale o tym troche później.

 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

deforestacja na Borneo

Wielkanoc na Teneryfie II