Kuba - Baracoa

Z Santiago de Cuba ruszyliśmy autobusem do Baracoa. Odległość między miastami wynosi ok 142 km. Autobus przejechał przez słynną miejscowość Guantanamo, a trasa wiodła przez kręte drogi Sierra del Purial.


Na Kubę pojechaliśmy w listopadzie. W październiku szalał tam huragan i po jego "działalności" w wielu miastach i wioskach widoczne były zniszczenia. Przygnębiający widok. Zdarzało nam się słyszeć narzekania mieszkańców, którzy nie mieli środków na odbudowę swoich domów. Także Baracoa ucierpiało i niestety nie mogliśmy zobaczyć miasta w "dobrej kondycji".


Barakoa jest najstarszym miastem założonym na Kubie (1511 r.). Na początku nadano mu nazwę "Pierwsze Miasto" (Ciudad Primada). Wcześniej znajdowała się tu jednak osada. Do dziś mieszkają tu potomkowie Indian Taino, którzy niegdyś walczyli z konkwistadorami.


Miasto położone jest wśród wzgórz i lasów tropikalnych, a jego największą atrakcją jest przyroda chroniona w Parku Narodowym Alejandro de Humboldt, wpisanym na listę UNESCO. Polecam to miejsce dla osób lubiących czynny wypoczynek. Można tam wybrać się na trekking i podziwiać przepiękną roślinność. 


Izolacja miasteczka sprawiła, że nieco różni się od reszty wyspy, także pod względem kuchni. Droga lądowa została wybudowana w latach 60-tych. Wcześniej można było dostać się do miasta jedynie drogą morską. Właśnie tam mieliśmy okazję zjeść przepyszną langustę. Do dziś nie jestem pewna czy nasi gospodarze nie zaserwowali jej nam wbrew zakazowi, bowiem niektóre specjały kulinarne podawane mogą być wyłącznie w restauracjach państwowych.


Wieść niesie, że to właśnie w Baracoa Kolumb po raz pierwszy postawił swoją nogę na kubańskim lądzie. W Katedrze Nuestra Senora de la Asuncion, znajduje się pierwszy krzyż misyjny Cruz de la Parraz z XV w., przywieziony ponoć  przez samego Krzysztofa Kolumba. Krzyż miał pierwotnie trafić do Meksyku, jednak wiozący go statek za względu na sztorm nie mógł go przetransportować i uznano, że powinien w Baracoa pozostać.


Plaża w samym mieście nie jest ciekawa, szara,  tuż po huraganach była mocno zaśmiecona. Jednak 20 km od miasta, znajduje się bajeczne miejsce. My pojechaliśmy tam taksówką. Gorąco polecam taki wypad. Słońce, woda, piasek i mochito.
Raj! :-)




źródło: www.panstwaswiata.pl
www.kubaonline.net

Komentarze

  1. huragan huraganem ale dzieki temu awokado byly tanie :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. o ile pamiętam jedynym dostępnym warzywem było awokado... fuj

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

deforestacja na Borneo

Wielkanoc na Teneryfie II

Longhouse - długie domy i "Łowcy Głow"