Esso - Эссо


Pogoda w Pietropawłowsku nie poprawiła się wiec postanowiliśmy pojechać w stronę słońca czyli do Esso. Esso to miasteczko, a raczej duża wioska znajdująca się ok 500 km od Pietropawłowska. Dowiedzieliśmy się że jest tam dużo cieplej więc nie było sensu tracić na miejscu czasu. Jazda zajęła nam 8 h. Asfalt jest tu spotykany w miejscowościach lub miastach, poza nimi jest jedynie droga nieco utwardzona, usłana kamulcami, które co chwile wystrzeliwują spod kół w podwozie. Na szczęście na trasach jest niewielki ruch, bo każdy przejeżdżający samochód w drugą stronę lub wyprzedzający wzbija tuman piachu, który bezlitośnie wdziera się do wnętrza samochodu...
Bez zapasowego koła nie ma co ruszać w trasę... a co ciekawe te drogi też są naprawiane kiedy zrobią się dziury, nierówności. Spychacz przejeżdża i wyrównuje ;)
 
Ciekawe jest też to, że po drodze nie przejeżdżasz przez dziesiątki wiosek i miasteczek. Na Kamczatce odległości od osad ludzkich są ogromne, często kilkuset kilometrowe. Częściej spotkasz niedźwiedzia niż człowieka.

A właśnie, właśnie... niedźwiedzie...
To one przyprawiają nas o stres podczas spacerów. Nie wiem jakie są oficjalne dane ale słyszałam, że na jednego człowieka przypada minimum 4. Doszły mnie jeszcze słuchy, że 1 na 4 to statystyka mocno zaniżona...
Przeciętny mieszkaniec wie jak w ich towarzystwie się zachować. Dla większości turystów to jednak abstrakcja.
Znane są przypadki gdzie turysta ślicznego misia spotkanego na szlaku postanowił poczęstować batonikiem. Miś owszem zjadł... ale z całą ręką. Głupota i za dużo bajek w dzieciństwie...
 
Misie są piękne ale i groźne. Instynktownie unikają człowieka ale czasem nie usłyszą go lub nie poczują, wówczas niedźwiedź zaskoczony może zabić, a przy okazji także pożywić człowiekiem. Dramatem jest wejść na matkę z dzieckiem, będzie wówczas broniąc potomstwa bezwzględna. Problemem jest też fakt, że małe niedźwiedziątka są głupiutkie i mogą z zaciekawieniem lgnąć do ludzi. Wówczas matka idzie za nimi. Uciec przed nimi ciężko bo są bardzo szybkie. Duże nie są w stanie wejść na drzewo więc zostaje tylko wspinaczka i nadzieja że misiek nie będzie miał ochoty zbyt długo pod nim czekać na ciebie.

Chodząc trzeba znać zwyczaje zwierząt. Zwracać uwagę na ślady, zapach i nasłuchiwać. Metodą jest też robienie hałasu idąc. Misiek ostrzeżony, że nadchodzisz powinien zwyczajnie się wycofać. Różnie jednak bywa. W Esso chłopak pracujący w informacji turystycznej opowiedział jak wraz z dziewczyna natknął się na szlaku na miśka z małym. Matka zaczęła biec w jego kierunku jednak był tak sparaliżowany, że nie mógł się ruszyć. Dziewczyna zachowała zimną krew wyciągnęła i odpaliła racę. To wystraszyło matkę.

Miśki też stają się leniwe. Podchodzą do skupisk ludzkich i wyjadają ze śmietników resztki zamiast polować np. na rybę w rzece. Małe uczą się takich zachowań i przestają bać się ludzi.
W porze w której jesteśmy na Kamczatce miśki powinny schodzić już ze szlaków (im też wygodniej jest chodzić wydeptanymi ścieżkami) i iść nad rzeki łowić. Warto wiedzieć gdzie są ale nigdy nie można mieć pewności i trzeba zachować ostrożność. To przyznam mnie stresuje i nieco męczy.

Największym zagrożeniem jest jednak niedźwiedź, który już raz spróbował człowieczyny. Nie będzie miał oporów zaatakować. Jest jeszcze zjawisko nazywane przez miejscowych szatun. To niedźwiedź obudzony w środku zimy. Głodny i wściekły. Zeżre wszystko, a pierwsze kroki skieruje do osady ludzkiej. W tej sytuacji nikt nie pójdzie spać póki go nie zastrzelą. Cała wieś chwyta za broń i idzie polować na niego. Nie ma wyjścia. Inaczej niedźwiedź będzie polował na ludzi.
Tym oprymistycznym akcentem kończę kolejny wpis ;)


Ps. Internetu jest tu działdowski więc piszę kiedy działa... na szybko. Wybaczcie błędy i literówki ale w podróży nie ma czasu na korekty. Poprawie jak wrócę do domu :)


Ślady niedźwiedzia na szlaku w Esso.


 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

deforestacja na Borneo

Longhouse - długie domy i "Łowcy Głow"

TANTRA