z Petersburga na Kamczatkę

Po trzech dniach zwiedzania zapakowaliśmy plecaki  i w drogę. Samolot do Pietropawłowska Kamczackiego wyleciał z Petersburga z lekkim opóźnieniem i w drodze zatrzymywał się w Jekaterinbyrgu, Irkucku i Władywostoku aby dotrzeć w końcu do celu. Podróż trwała ponad 18 h ale ku naszemu zdziwieniu nie była aż tak bardzo męcząca jak sądziliśmy. Spanie i jedzenie na zmianę ze spacerkiem po lotnisku...
 
 
 
Niestety pogoda po przylocie okazała się być fatalna. 9 stopni i deszcz. Kolejna trudność to zmiana czasu. Między "końcem świata" a Polska jest różnica 10 h... zamiast pięknych gór widać było mgłę i nawet przy największym wysiłku mojej wyobraźnie i wielkich chęcinach nie byłam w stanie uwierzyć, że nad miastem wyrastają ogromne wulkany...

Opowieści "a tu jest wielki wulkan tam kilka niższych górek, a tam znowu coś wyrasta" były jak bajka o księciu na białym koniu ;) ktoś coś słyszał ale nigdy nie wiedział ;) jedyne co udało się zobaczyć to szare, ponure miasto...
Pierwszego wieczoru w Pietropawłowsku spotkaliśmy  naszego znajomego z 3 turystów (świat jest mały), który powiedział że w ciągu 2 tygodni tylko jeden dzień mieli znośny. Cały czas, dzień i noc lało...

Kolejne dni na miejscu pokazały co znaczy życie w Rosji... słynnego rosyjskiego "stanu umysły" doświadczyliśmy bardzo szybko... Zaczęło się od pozwoleń na chodzenie poza miastem... tak, tak ...
Turystyczna Kamczatka ma ścisłe określone rejony po których można się poruszać bez zezwolenia, a jak chcesz się wspinać to musisz wyjechać dalej. Nasz wniosek został wystosowany do odpowiednich organów przed nasza wyprawą ale został bez odpowiedzi do dziś. Bez zezwolenia grożą mandaty. Można wynająć firmę turystyczna, która je załatwia i organizuje cały wypad z przewodnikiem. Ta zabawa kosztuje jednak trochę więcej i uwaga! Firma turystyczna nie ponosi odpowiedzialności za brak zezwolenia! Oznacza to, że jeśli w terenie złapie was policja i okaże się, że ktoś lekko podszedł do swojego obowiązku i  nie zgłoszono was, karę płacicie wy! turyści. Witamy w Rosji...
 
Obiecałam, że nie będę używała wyrazów wulgarnych na blogu ale chcąc określić jednym słowem moje pierwsze wrażenie muszę... Nic dosadniej nie opisze moich uczuć i oceny tego miejsca jak słowo "pierdolnik".
 
Po dość krótkim czasie okazało się że nasz przewodnik, na którego wiedzy i doświadczeniu opierała się cała nasza wyprawa musi wyjechać. Rzecz jasna nie był to jego wybór... ot Rosija....
Szczegółów nie będę pisała bo szkoda gadać. Pogoda cały czas średnia ale nie ma się co poddawać. Plany trzeba zwyczajnie zmienić ;)

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

deforestacja na Borneo

Wielkanoc na Teneryfie II

Longhouse - długie domy i "Łowcy Głow"