Koh Chang, Bang Bao 15-22 grudnia


15 grudnia Agnieszka wyruszyła w stronę Bangkoku. Ja postanowiłam zostać na wyspie jeszcze max 3dni. Musiałam zmienić lokum bo nasz domek na wodzie kosztował 500 bat. Trochę dużo jak na jedna osobę... dzień wcześniej rozejrzałam się po okolicy i jedyny sensowny wydal mi się rasta przybytek i pokoik za 150 bat - całkiem przyzwoity. Panowie którzy prowadzili hostel i bar wydali mi się nieco dziwaczni ale co tam, trzy dni wytrzymam... ;)
 
Zostałam 7 nocy i przyznam, że to jedna z fajniejszych części mojej podróży :)
 
 


 
 
 
 
 
Szef kuchni. Moj Mistrz :) Spędziłam dwa wieczory w kuchni Rasta View. Wcześniej myślałam o kursie pichcenia w Tajlandii ale jakoś przygotowywanie jednego dania przez poł dnia z grupa turystów średnio mi się podobało... Panowie pozwolili mi podglądać swoja prace i oczywiście przekazali tajniki tajskiej kuchni. Miałam tez okazje ugotować swoje pierwsze lokalne dania i podobno całkiem nieźle sobie poradziłam ...



 
Mistrz... ale tatuażu. Gotował tylko dla siebie... nie dane mi było spróbować. Chłopcy genialnie radzą tu sobie w kuchni! Patrzyłam trochę z zazdrością...
 



Morning glory... z dedykacją dla Michała. Oboje bardzo polubiliśmy to danie... Michał już wiem jak je zrobić ;)



Zakochałam się w tym miejscu...
 

Komentarze

  1. http://furgonetkaopinie.bloog.pl/7 stycznia 2016 16:44

    najważniejsze, że zadowolona z wycieczki! pozazdrościć


    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

deforestacja na Borneo

Wielkanoc na Teneryfie II

Longhouse - długie domy i "Łowcy Głow"