z Phnom Penh do Kampot - 6 grudnia

Dziś uciekamy z miasta do Kampot. Wytrzymałam tu i tak długo. Śmierdzący kotami hostel za 10$ i śmierdzące ulice. Czuje odrazę do tego miejsca. Same centrum turystyczne to wielki burdel. Siedzi tu masa starych dziadków z Europy i Stanów i korzysta z tego co Kambodża ma do zaoferowania. A ma wiele... prostytucja, także dziecięcą na szeroką skalę. Panienki są wszędzie. Siedzą przed każdym klubem, barem i restauracją i naganiają do środka. Do tego ilość bezdomnych dzieci śpiących na ulicach przekracza nawet moje wyobrażenia. Matka z dzieckiem, na oko 2 lata, wdychający razem jakiś klej czy inne świństwo to też normalny widok. Obleśle miejsce. Zepsucie do kwadratu i nie ma to wytłumaczenia. Winni są też turyści. Popyt generuje podaż? :/
 
Ku przestrodze... Słyszałam już rok temu o tym procederze od znajomego Jacka ale Michał tym razem spotkał się z zaczepkami na ulicy Phnom Penh 2 razy.
 
Zaczyna się niewinnie. Samotnych turystów zaczepia na ulicy dziewczyna lub chłopak. Pyta z jakiego kraju jesteś i dziwnym zbiegiem okoliczności okazuje się, że właśnie ktoś z jego/jej rodziny jedzie do Polski do pracy czy szkoły i może fajnie będzie jak wspólnie zdjęcie posiłek, poopowiadacie o kraju itd. Jedziecie wspólnie do domu, obiad już się gotuje, a ktoś z rodziny wyciąga karty i uczy was gry. Nagle okazuje się że jest więcej graczy, a na stole leżą pieniądze i zaczyna się zabawa. Nie masz nic przy sobie to daj kartę kredytowa lub paszport. Gra wydaje się prosta, a wygrana wielka... Kończy się różnie. Czasem zostajecie bez niczego.  Nie dajcie się nabrać. Radzę ucinać temat natychmiast.
 
 



 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

deforestacja na Borneo

Wielkanoc na Teneryfie II

Longhouse - długie domy i "Łowcy Głow"