Bangkok - 3 listopada
Bangkok. Hit czy kit? no niestety szalu nie ma. Wielkie, głośne i tłoczne miasto. No może nie tak tłoczne jak Bombaj ale jednak. Doleciałam rano, potem kolejką do centrum (40b). Pozdrawiam moich współtowarzyszy podróży i dziękuje za urozmaicenie lotu ;) Od znajomych wiedziałam, że najlepiej udać się na ulice Khao San w celu poszukiwania noclegu. Jest ulica! centrum rozrywki dla turystów. Kupisz tu ciuchy, zjesz tajskie żarcie w przyzwoitej cenie (od 30b), wymasujesz stopy, zrobisz dziarę i generalnie popijesz słuchając ryczącej muzyki. Pokój na tej ulicy kosztuje rożnie, ja zapłaciłam za dwójkę z łazienką 700b za noc - nie tak dużo ale na Tajlandie chyba nie tak znowu mało. Niestety nastrój nie bardzo mi dopisuję, więc zwiedzanie też nie sprawia tyle radości co mogłoby sprawiać. Wyjazd jest dość spontaniczny więc plan tworzy się przypadkiem. Pierwszego dnia właściwie trochę poznałam okolice. Zanim znalazł się hostel, zanim odespałam nocny lot był już wieczór. Kilka tylko fot mias