Zapomniałam chyba wspomnieć w relacji z dnia poprzedniego, że niefortunnie łyknęłam trochę wody z kranu. wiadomo czym to grozi. Zaczęłam się dusić, a nie miałam już wody w butelce więc nie było wyboru. Później jednak doszłam do wniosku, że powinnam się "zdezynfekować". Szybko więc pobiegłam do sklepu i tajska łiski była w plecaku. Świństwo niesamowite ale co robić. Wypiłam trochę. W upale kiedy człowiek jest delikatnie odwodniony, alkohol działa ze zdwojona siłą. Kiedy się go piło przez 10 miesięcy z potrójna siłą. Tak zakończyłam dzień ;) dodam jeszcze, że bez choroby... Drugiego dnia z lekkim ciężarem na żołądku ruszyłam z ekipa (w sumie 10 osób) na wycieczkę do parku. Do jeziora (ok 60 km) pojechaliśmy samochodem. Potem wsiedliśmy w łódkę i ok godzinę płynęliśmy w stronę jaskini, głównej atrakcji naszej wycieczki. Cały park ma powierzchnię 664 km kw. Obecnie aby wejść na teren parku trzeba zapłacić 300b, a i tak na własna rękę można zobaczyć zaledwie maleńki kawałek