Pakse, dzień odpoczynku i inne ważne przemyślenia w podróży - 27 listopada
Dziś Michał o 8 rano złapał busa i pojechał w stronę Kambodży. Ja zostałam w Pakse. Prawdę mówiąc potrzeba mi dnia samotności po przedwczorajszym kryzysie.Wstałam, ogarnęłam się trochę ;) każda kobieta, nawet na końcu świata, w podróży długiej i krótkiej potrzebuje chwili na małe domowe/hostelowe "SPA" - Wiecie dziewczyny co mam na myśli. Zrobiłam tez porządek w plecaku. Następnie udałam się w stronę Kościoła. W Pakse jest Kościół Katolicki. Weszłam do środka i... poczułam się jak w domu. To niesamowite. Po miesiącu podróży i tułaczki wejść do siebie i poczuć dom... wszystkimi zmysłami. Zrobiłam kilka fot. Zwróćcie uwagę na scenę ostatniej wieczerzy (tak sądzę) i twarze apostołów. Potem śniadanie i drzemka. Kolacja, uzupełnianie bloga, pogaduchy ze znajomymi z Polski i spać. Tego mi było trzeba. To półmetek mojej podróży. Wiele się dzieje. Podróżowałam sama, we dwójkę, trójkę. Czuje małe zmęczenie zwłaszcza, że mój brzuch ciągle odmawia mi współpracy. Niep