Hoi An
Dzis w poludnie dotarlysmy do Hoi An. To male sympatyczne miasteczko z niska zabudowa. Miasto krawcow. Mozna zamowic tu sobie garniak, kiecke czy kapote, a male wietnamskie raczki uszyja wszytko w mgnieniu oka po atrakcyjnych cenach . Pogoda jest ciut lepsza, ja za to choruje ...
Niestety zmienily nam sie plany. Jutro mialysmy ruszyc pociagiem do Sajgonu ale zabraklo miejsc w tz soft sliperach (ciut lepsze warunki:-). Podroz trwa 20 h wiec ma dla nas duze znaczenie jakim wagonem jedziemy. Postanowilysmy wiec autobusem przejechac do Nha Trang (w polowie drogi do Sajgonu), a potem pomyslimy co dalej.
kilka fot z Hoi An
Kochana ty mi bez wietnamskiej kapoty do domu nie wracaj:)
OdpowiedzUsuńZdjecia cudne!
Duzo zdrówka życzę.
Moo
ech no jakos nie kupilam
OdpowiedzUsuńale za to mam szale i lampion :-)
nie pijesz ginu to chorujesz :-P
OdpowiedzUsuńTo prawda, ze lokalsi tak glosno trabia na swoich skuterkach? Niemieckie gazety tak twierdza...
pije nasza rodzima z trawa w srodku! oooo a niemieckie gazety klamia ;-P
OdpowiedzUsuń