Mestia - dzień drugi
Drugi dzień, czas na spacer do kolejki linowej. W przewodniku napisane 7 km pod górę, a lokalny mówił, że 9. Ja jak typowa kobieta nie potrafię określić ile przeszłam ale skłaniam się ku 9 lub nawet 10 km. :-)
Droga asfaltowa ale dość urokliwa :-)
Po drodze masa jaszczurek :-) była sesja zdjęciowa w Armenii, musi by z Gruzji :-)
Ciekawe znaki na drodze :-) takie dwuznaczne...
Mestia prawie z lotu ptaka :-)
I nagle koń! jak się po chwili okazało zwiał turyście. Wcześniej wspominałam już, że są tu też trasy do jazdy konnej :-)
Dotarłyśmy i wjechałyśmy :-)
W drodze powrotnej spotkaliśmy parę, która mieszkała z nami w hostelu w Goris w Armenii. Świat jest malutki :-)
Ostatnia noc w miasteczku i w drogę. W stronę słońca :-)
Na trasie kilka niespodzianek...
Piękna (chyba) ćma:-) Ciut mniejsza od dłoni. Przypominała motyle te z Borneo.
Zdjęcie motyla zrobiłam przy zbiorniku wodnym Dżwari podczas postoju. Znajduje się on w drodze z Mestii do Zugdidi.
I wymuszony postój. W nocy lał deszcz, a na tych terenach bardzo często po ulewie można natknąć się na zwaliska błotno-kamienne.
Komentarze
Prześlij komentarz