Boliwiana - czyli o mojej przygodzie w Boliwii
Dzwoni telefon i słyszę w słuchawce, że jest taka sprawa. Pewien
misjonarz jedzie do Boliwii na 4 lata. Może by go odprowadzić? Ale jak? Kiedy? No
za jakieś 2-3 miesiące.
Trudna sprawa, bo niby marzy mi się Am. Południowa, ale
słowa nie znam po hiszpańsku, a do tego nie wiem zbyt wiele o tym kraju i
szczerze nie będę miała nawet czasu przygotować się do wyjazdu.
Pomyślę.
Po jakimś czasie dzwoni znowu telefon. Słuchaj właśnie
siedzimy nad komputerem i kupujemy bilety do Boliwii. Chcesz?
A ryzyk fizyk. Chce!
Jakieś 2 tygodnie przed wyjazdem doczytałam, kiedy dokładnie
lecę, jaką trasą i jaka będzie pogoda. Tylko tyle.
Najbardziej spontaniczny wyjazd, na który się zdecydowałam.
Jadę i pojęcia nie mam gdzie.
Jedyna pewna rzecz była taka, że
wieczorem we wtorek mam się stawić z plecakiem i małą ilością rzeczy w Pile
Komentarze
Prześlij komentarz